Łąka Tutu (Bajka)

14/07/2024
Paper size (20x20) Ink drawing
Paper size (20x20) Ink drawing

 

Łąka Tutu (Bajka)

Fragment mojej bajki dla dzieci.


Gdy Leoś przekroczył próg drzwi znalazł się w świecie, który można opisać jednym

słowem – różowy. Ale nie był to nachalny róż, tylko pastelowy, rozmyty, miękki, z wieloma

odcieniami, które czasami wymykały się różowości.

– Ale tu fajnie – przeszło przez myśl Leosiowi gdy szedł wąska drogą, rozglądając się

uważnie wśród bezkresnych łąk, które roztaczały się przed nim, aż po sam horyzont.

Różowate trawy falowały miękko sprawiając wrażenie wielkiego rozmarzonego morza.

Powietrze było rześkie i aksamitne i zdawało się otulać Leosia jak delikatny szal. Wokoło słychać

było radosny śpiew ptaków i bzyczenie jakiś małych owadów. Różowy świat tętnił zryciem. Leoś

czul się dobrze w tym nowym miejscu, bo przypominało mu trochę park w jego rodzinnym

mieście. Trawy i kwiaty były może trochę większe niż zwykle, no i różowe, ale poza tym nie

różniły się zbyt wiele od tych, do których przywykł. Leoś przyglądał się wszystkiemu z wielką

ciekawością, ale przez cały czas maszerował raźno na przód.

Ta droga dokądś prowadzi, każda droga przecież dokądś prowadzi – mruczał pod nosem i

szedł, szedł przed siebie, nie zastanawiając się za dużo. Ale ścieżka robiła się coraz węższa i

węższa, aż powoli nie wiadomo kiedy rozpłynęła się wśród wysokich traw. Leoś przedzierał się

jeszcze jakiś czas na oślep przez łąkę, próbując odnaleźć choćby najmniejszy szlak, ale na próżno.

18

A im dłużej tak szedł bezmyślnie odgarniając i szarpiąc trawy tym bardziej czuł się niepewny i

coraz większy ogarniał go strach. Zdawało mu się nawet, że pastelowa przed chwilą łąka zrobiła

się jakby ciemniejsza. To zatrzymało Leosia. Chłopiec nie bardzo wiedział co zrobić dalej, więc po

prostu zamknął oczy i stal tak przez chwilę zupełnie nieruchomo, starając się nie myśleć o

niczym, no może tylko o Kodim, który na pewno wiedziałby co zrobić w takiej sytuacji. No

właśnie, co się właściwie wydarzyło? Gdzie jest cepelin? Gdzie są Mella, Bella i Kodi?

I wtedy nagle ni stąd ni zowąd Leoś usłyszał cienki głosik:

– Zgubiłeś się?

– Proszę? – Leoś natychmiast otworzył oczy i zaczął rozglądać się dokoła.

– Czy się zgubiłeś? – powtórzył głosik. – Tu jestem! Nad tobą!

Leoś spojrzał w górę i zobaczył małą czarna jaskółkę, która szybowała szybko w

powietrzu, kreśląc nad nim niewidzialne kręgi.

– Czy się zgubiłeś? – zapytała kolejny raz bardzo szybko jaskółka.

– Jeszcze nie wiem – odparł Leoś. – Chyba mnie znalazłaś zanim się zgubiłem – dodał

niepewnie.

– Co takiego? – zagwizdała cienko jaskółka. – Co ty mówisz? To zgubiłeś się czy nie?

– Nie wiem... naprawdę nie wiem. Ja dopiero co wyruszyłem w drogę.

– A dokąd idziesz?

Na to pytanie Leoś zmarszczył niepewnie nos.

– Chciałem po prostu iść tam gdzie mnie poprowadzi droga, ale ścieżka się nagle

skończyła i... i nie bardzo wiedziałem co dalej, więc się zatrzymałem... i zamknąłem oczy... i... i

wtedy właśnie usłyszałem ciebie.

– Czyli się zgubiłeś – podsumowała to wszystko jaskółka jednym szybkim

gwizdnięciem.

– Eee... możne masz racje, może się zgubiłem, ale to nie szkodzi, zdarza się przecież, no i

dzięki temu spotkałem ciebie. Wiem! Zgubiłem się, żeby spotkać ciebie! – Zawołał na koniec

wesoło Leoś, który poczuł się o wiele raźniej w towarzystwie jaskółki.

– Spotkać mnie? A dlaczego mnie? - Zdziwiła się jaskółka. – Ja cię mogę tylko

zaprowadzić do Tutu. Tak. Tutu wszystkich zna i wszystkich rozumie.

– Tutu? – zapytał zaintrygowany Leoś.

– Tak, Tutu mieszka tutaj i dba o nas wszystkich. Chodź za mną, to niedaleko –

zarządziła błyskawicznie jaskółka i zaśmigała mu kilka razy nad głową.

I tak Leoś ponownie zaczął przedzierać się przez łąkę, tym razem z małą jaskółka jako

przewodnikiem. Po niedługim czasie zobaczył w oddali wśród pastelowych wysokich traw, mały,

19

purpurowy cień domu, który w miarę jak zbliżali się do niego, rósł coraz większy i większy. A gdy

już stanęli przed domem Tutu, jak to oznajmiła Leosiowi jaskółka, chłopiec cały oniemiał z

zachwytu, bo faktycznie, chociaż niewielki, był to dom niezwykły. Parterowy z drewnianymi

oknami, z niskim trzcinowym dachem i przecudnie malowanymi ścianami. Czegoż tam nie było na

tych scaniach, olbrzymie barwne ptaki, jednookie ryby, wijące się tajemnicze rośliny, a wszystko

to mieniło się barwami kolorów i sprawiało wrażenie, że żyje, że tańczy jakiś powolny taniec w

rytm okolicznych falujących łąk.

– To wszystko namalowała Tutu – zagwizdała cichutko jaskółka. – Tutu mówi, że

każde z tych stworzeń spotkała kiedyś naprawdę, i że maluje je, żeby o nich pamiętać.

– Tutu! – zaczęła nagle nawoływać jaskółka. – Tutu! – Ale znikąd nie dało się słyszeć

odpowiedzi.

– Zaczekaj tutaj – zwróciła się jaskółka do Leosia – nigdzie nie odchodź, żebyś znowu

się nie zgubił, a ja poszukam Tutu – oznajmiła jaskółka gwiżdżąc cienko i zniknęła za rogiem

domu.

– Ale ja nie mam nic przeciwko temu, żeby się znowu zgubić! Tutaj jest fantastycznie! –

zdążył zawołać jeszcze za jaskółką Leoś.

Chłopiec zupełnie nie miał ochoty się nigdzie oddalać. Przyglądał się barwnym

stworzeniom ze ścian domu i pomyślał, że bardzo chciałby poznać tajemniczą Tutu, która tyle

widziała. Postanowił, że okrąży dom dookoła, żeby uważniej przyjrzeć się wszystkim

malowidłom. I gdy tak szedł dookoła malowanego domu zanurzonego w łące, która otulała go ze

wszystkich stron, poczuł znowu na twarzy wiatr, a zaraz potem usłyszał jego cichy szept, a może

to była tylko czyjaś piosenka, której słowa, jak kwiaty dmuchawca, wiatr przyniósł znad łąki.


Rośnij rośnij,

dzika trawo

śmiało

w górę

tam wiatr czeka

Rośnij rośnij

kwiecie dziki

poczuj

słońca

dotyk ciepły

Rośnij rośnij,

wolny ptaku

swym istnieniem

świat zachwycaj

Rośnij rośnij

tam wiatr czeka

słońca dotyk

rośnij rośnij

świat zachwycaj


Leosia tak zachwyciły te szepty i westchnienia, że podążył za nimi w łąkę, tę tuz przy

domu. I nie minęło dużo czasu gdy nagle zobaczył przed sobą leżącą na trawie kobietę, która z

zamkniętymi oczami przytuliła swa piękną twarz do miękkiej ziemi jak do piersi przyjaciela i

zdawała się nasłuchiwać tam czegoś uważnie, zupełnie jakby spodziewała się usłyszeć bicie serca.

Ale zamiast tego usłyszała chyba nadchodzące kroki Leosia, bo wstała i otrzepując ze swojej złotej

sukni kawałki różowych traw, nie dziwiąc się niczemu zwróciła się do Leosia:

– Jak przyłożyć ucho do ziemi i wsłuchać się w nią uważnie to można usłyszeć jej soki,

szemrzące marzenia, które mieszkają sobie w niej cicho. Marzenia o słońcu, wietrze i bezkresnym

horyzoncie. Z tych marzeń potem rodzi się życie – właśnie ta łąka – przerwała na chwilę i

obróciła się dookoła siebie z szeroko rozpostartymi ramionami jakby chciała ogarnąć ją całą i

przytulic.

– Staram się zobaczyć na tej łące każdą trawę, każdy kwiat, rozpoznać głos każdego

ptaka. Myślisz, że to jest możliwe zobaczyć ich wszystkich? – Zapytała, po czym, nie czekając na

odpowiedz włożyła na głowę wielki wianek z kwiatów i uśmiechając się promiennie do Leosia

powiedziała:

– Jestem Tutu i czekałam na ciebie Leosiu.

Na te słowa Leoś zaniemówił. Był tak zaskoczony, że ta piękna tajemnicza pani zna jego

imię, że przez chwilę wydało mu się, że świat się zatrzymał, ale szybko oprzytomniał i powiedział

trochę z roztargnieniem:

– To znaczy, że na pewno się nie zgubiłem – i kątem oka zobaczył nadlatującą z oddali

małą jaskółkę, która gwizdała wesoło w ich kierunku wołając:

– Jesteś! Jesteś! Tutu! Tutu!

Tutu wyciągnęła rękę w kierunku nadlatującej jaskółki, żeby ta mogła odpocząć na jej

dłoni po długim locie.

– Jestem mała jaskółko, jestem, tu i teraz, i widzę cię – mówiła do niej, śmiejąc się

radośnie – odpocznij, odpocznij chwilę.

I jaskółka faktycznie schroniła się w dłoniach Tutu, i chociaż Leosiowi wydawało się to

niemożliwe, zupełnie zamilkła i nie wydawała już z siebie ani jednego gwizdu.

Zapadła cisza, w której Leoś z Tutu przyglądali się sobie z ciekawością, aż w końcu Leoś

nie wytrzymał i zasypał Tutu pytaniami:

– Jak to na mnie czekałaś? Znasz mnie? Dlaczego ja nie znam Ciebie? Co to za miejsce?

Gdzie się podział Kodi? I gdzie jest Mella z Bellą?

Tutu roześmiała się serdecznie na te wszystkie pytania, ale zaraz pochyliła się nad

Leosiem i powiedziała z czułością:

– Chodźmy do domu Leosiu. Napijesz się ciepłego kakao, zjesz pyszne naleśniki,

odpoczniesz, a ja w tym czasie wszystko ci wytłumaczę – i chwyciwszy Leosia delikatnie za rękę

poprowadziła go w kierunku malowanego domu.


    


Tutu's Meadow (A Fairy Tale)

Fragment of my children's fairy tale 


When Leo crossed the threshold, he found himself in a world that could be described with one word – pink. But it wasn't a harsh pink; it was pastel, muted, soft, with many shades that sometimes eluded the definition of pink.

"This place is so nice," Leo thought as he walked along a narrow path, looking around carefully at the endless meadows stretching before him to the horizon. The pinkish grasses swayed gently, giving the impression of a vast, dreamy sea. The air was fresh and velvety, wrapping around Leo like a delicate shawl. All around, he heard the cheerful singing of birds and the buzzing of tiny insects. The pink world was bustling with life. Leo felt at ease in this new place, as it reminded him a bit of the park in his hometown. The grasses and flowers were perhaps a bit larger than usual, and pink, but otherwise, they weren't much different from what he was used to. Leo observed everything with great curiosity but kept marching forward briskly.

"This path leads somewhere; every path leads somewhere," he muttered to himself as he walked, not thinking too much about it. But the path grew narrower and narrower until it gradually disappeared among the tall grasses. Leo stumbled through the meadow for a while, trying to find even the smallest trail, but to no avail. The longer he walked, mindlessly pushing and pulling the grasses aside, the more uncertain he felt, and fear began to grip him. It even seemed to him that the pastel meadow had grown darker. This made Leo stop. The boy didn't quite know what to do next, so he simply closed his eyes and stood still for a moment, trying not to think about anything, maybe just about Kodi, who would surely know what to do in such a situation. What had actually happened? Where was the zeppelin? Where were Mella, Bella, and Kodi?

Then suddenly, out of nowhere, Leo heard a thin voice: "Are you lost?" "Excuse me?" Leo immediately opened his eyes and began to look around. "Are you lost?" repeated the voice. "I'm up here!" Leo looked up and saw a small black swallow darting through the air, tracing invisible circles above him. "Are you lost?" the swallow asked again very quickly. "I'm not sure," replied Leo. "I think you found me before I got lost," he added uncertainly. "What?" the swallow whistled sharply. "What are you saying? Are you lost or not?" "I don't know... I really don't know. I just set out on my way." "Where are you going?" Leo wrinkled his nose uncertainly at this question. "I just wanted to go wherever the path would lead me, but the path suddenly ended and... and I didn't know what to do next, so I stopped... and closed my eyes... and... and that's when I heard you." "So you're lost," the swallow concluded with one quick whistle. "Well... maybe you're right, maybe I'm lost, but it doesn't matter, it happens, and thanks to that, I met you. I know! I got lost to meet you!" Leo called out cheerfully at the end, feeling much better in the swallow's company. "To meet me? Why me?" The swallow was surprised. "I can only lead you to Tutu. Yes, Tutu knows everyone and understands everyone." "Tutu?" Leo asked, intrigued. "Yes, Tutu lives here and takes care of all of us. Follow me, it's not far," the swallow commanded swiftly and darted a few times above Leo's head.

And so Leo began to make his way through the meadow again, this time with the little swallow as his guide. After a short while, he saw in the distance, among the pastel tall grasses, a small, purple shadow of a house, which grew larger and larger as they approached. When they finally stood before Tutu's house, as the swallow announced to Leo, the boy was completely amazed. Although small, it was indeed an extraordinary house. It was a single-story building with wooden windows, a low thatched roof, and beautifully painted walls. The walls were adorned with enormous colorful birds, one-eyed fish, winding mysterious plants, all shimmering with vibrant colors, giving the impression that they were alive, dancing a slow dance in rhythm with the surrounding waving meadows.

"Tutu painted all of this," the swallow whistled softly. "Tutu says she has met each of these creatures at some point, and she paints them to remember them." "Tutu!" the swallow suddenly called out. "Tutu!" But there was no response from anywhere. "Wait here," the swallow said to Leo. "Don't go anywhere, so you don't get lost again, and I'll look for Tutu," the swallow announced, whistling sharply, and disappeared around the corner of the house. "But I don't mind getting lost again! This place is fantastic!" Leo managed to call out after the swallow.

Leo had no desire to wander off. He observed the colorful creatures on the house walls and thought he would very much like to meet the mysterious Tutu, who had seen so much. He decided to circle the house to take a closer look at all the paintings. As he walked around the painted house, nestled in the meadow that embraced it from all sides, he felt the wind on his face again, and then he heard its soft whisper, or perhaps it was someone's song, the words of which, like dandelion seeds, the wind carried from across the meadow.

Grow, grow, wild grass, boldly upwards the wind awaits

Grow, grow wild flower, feel the sun's warm touch

Grow, grow, free bird, with your existence captivate the world

Grow, grow, the wind awaits, the sun's touch, grow, grow, captivate the world.

Leo was so enchanted by these whispers and sighs that he followed them into the meadow, right next to the house. And it wasn't long before he suddenly saw a woman lying on the grass, who, with closed eyes, pressed her beautiful face to the soft ground as if to a friend's chest, listening intently to something as if expecting to hear a heartbeat. But instead, she must have heard Leo's approaching steps because she stood up and, brushing pieces of pink grass off her golden dress, without showing any surprise, turned to Leo: "If you put your ear to the ground and listen carefully, you can hear its juices, the murmuring dreams that live quietly within it. Dreams of the sun, wind, and endless horizons. From these dreams, life is born – this very meadow," she paused for a moment and turned around with wide-open arms as if to embrace it all and hold it close.

"I try to see every grass, every flower on this meadow, to recognize the voice of every bird. Do you think it's possible to see them all?" she asked, then, without waiting for an answer, placed a large wreath of flowers on her head and, smiling radiantly at Leo, said: "I am Tutu, and I was waiting for you, Leo." At these words, Leo was speechless. He was so surprised that this beautiful, mysterious lady knew his name that for a moment, it seemed the world stood still. But he quickly collected himself and said, a bit distractedly: "That means I definitely didn't get lost," and out of the corner of his eye, he saw the small swallow flying towards them from afar, whistling happily in their direction, calling: "You're here! You're here! Tutu! Tutu!" Tutu extended her hand towards the approaching swallow so it could rest on her palm after the long flight. "I am here, little swallow, I am here, here and now, and I see you," she said to the swallow, laughing joyfully. "Rest, rest for a while." And indeed, the swallow nestled in Tutu's hands, and although it seemed impossible to Leo, it fell completely silent and didn't utter another whistle.

A silence fell, in which Leo and Tutu looked at each other with curiosity, until finally, Leo couldn't hold back and bombarded Tutu with questions: "How did you know you were waiting for me? Do you know me? Why don't I know you? What is this place? Where is Kodi? And where are Mella and Bella?" Tutu laughed heartily at all these questions, but then she bent over Leo and said tenderly: "Let's go inside, Leo. You'll have some warm cocoa, eat delicious pancakes, rest, and I will explain everything to you," and taking Leo gently by the hand, she led him towards the painted house.